Esencją człowieka jest bycie w sytuacji, mówią ci filozofowie i to jest ich wspólny punkt rozpoczęcia, niezależnie do jakichkolwiek konkluzji – lub ich braku – dochodzą. Każdy człowiek w każdym momencie swego życia jest zaangażowany w perfekcyjnie zdefiniowaną konkretną sytuację, którą normalnie bierze za pewną. Ale zdarza się, że zaczyna myśleć. Niejasno staje się świadomym, że jest w ciągłej sprzeczności z sobą samym i ze światem w którym żyje. Jestem? Nie jestem? Czym jestem? Czym jest to wymykające się „ja”, które jest zawsze gdzie indziej gdy próbuję je uchwycić? I ten znajomy świat czemu milczy gdy pytam o powód mojej tutaj obecności? Te usidlające wątpliwości o pewność osobistej tożsamości i cel jego osobistej egzystencji w świecie, który nagle stał mu się obojętny, zaczynają podważać jego prostą wiarę w ustalony porządek rzeczy (jakimkolwiek by on dla niego był), funkcją której jest uwolnienie go od niepokoju. I wielką pomocą egzystencjalnych filozofów jest zapobieżenie temu by powrócił do samozadowolenia.